Potem ujrzałem w moim śnie, jak ów człek zaczął biec. Nie oddalił się jeszcze bardzo od swego domu, żona jego í dzieci zobaczyli, że biegnie. Zaczęli wołać za nim, wzywając go do powrotu. On jednak zatkał swe uszy palcami i uciekał wołając: Życie, życie wieczne! (Lk 14:26) i nie oglądał się, lecz biegł ku środkowi równiny.

Również i sąsiedzi wyszli z domów, aby zobaczyć jak uciekał (Jer 20:10), a gdy on biegł, niektórzy zaczęli się z niego naśmiewać, inni mu grozić, inni zaś krzyczeli, aby wracał. Z tych ostatnich, dwóch postanowiło siłą sprowadzić go z powrotem. Jednemu z nich na imię było Uparty, a drugiemu Chwiejny.

Uciekinier był już dosyć daleko. Pomimo to postanowili urządzić za nim pościg i rzeczywiście tak zrobili. Niedługo dogonili go. Wówczas uciekający zapytał: sąsiedzi czemu przybiegliście do mnie?

Na to oni odpowiedzieli: – Aby cię namówić do powrotu razem z nami.
Ale on rzekł: – To w żadnym wypadku nie nastąpi. Wy bowiem mieszkacie w Mieście Zagłady (w miejscowości, w której i ja się urodziłem), a teraz dopiero zdaję sobie z tego sprawę. Tam, wcześniej czy później umrzecie i zapadniecie się głębiej niż grób, tam, gdzie jest piekło, pali się ogień i siarka, a zatem rozważcie to i chodźcie raczej ze mną.

Co? – rzekł Upartymielibyśmy porzucić naszych przyjaciół i nasze wygody?

– Tak jest – odpowiedział chrześcijanin (tak mu bowiem było na imię). – To wszystko nie jest godne nawet porównania z najmniejszą cząstką tego, czego ja szukam i czym, mam nadzieję, będę się radował (2Kor 4:17). Jeśli pójdziecie ze mną, to i wy to pozyskacie i będzie się wam powodziło tak jak i mnie. Tam bowiem, gdzie ja idę, jest obfitość wszystkiego (Lk 15:17). Chodźcie zatem í przekonajcie się sami o prawdziwości moich słów.

Uparty: – Cóż to są za dobra, których szukasz, skoro porzucasz cały świat, aby je znaleźć?
Chrześcijanin: – Ja szukam dziedzictwa niezniszczalnego, nieskalanego i niezwiędłego (1P 1:4; Hbr 11:16), które jest bezpiecznie zachowane w Niebie i zostanie we właściwym czasie darowane tym, którzy pilnie go szukają. Proszę, jeśli macie życzenie, przeczytajcie sami o tym w mojej Księdze.
Uparty: – A precz z twoją Księgą! Wracasz z nami czy nie?
Chrześcijanin: – Nie – ja nie wracam, gdyż przyłożyłem rękę swoją do pługa (Lk 9:62).
Uparty: – Chodź zatem, sąsiedzie Chwiejny, wracajmy do domu bez niego. Istnieje bowiem grupa takich szalonych uparciuchów, którzy, gdy im się coś ubzdura, za nic mają radę siedmiu mądrych, odpowiadających z rozsądkiem” (Prz 26:16).
Chwiejny: – Nie złorzecz mu – a co byś powiedział, gdyby to, co ten dobry Chrześcijanin mówi, było prawdą? Przecież to, czego on się spodziewa jest lepsze, aniżeli to co posiadamy. Jestem skłonny iść z nim razem.

Uparty: – Co!? Więcej jeszcze głupców? Weź sobie do serca moją radę i wracaj! Kto wie, gdzie taki umysłowo chory człowiek cię zaprowadzi … Wracaj i bądż rozsądny!
Chrześcijanin: – Nie tak, ale raczej chodź ze mną mój sąsiedzie. Błogosławieństwa, o których mówiłem, można naprawdę otrzymać, a prócz tego jeszcze wiele innych, pełnych chwały. Jeśli nie wierzysz moim słowem, to przeczytaj o tym tutaj, w tej Księdze. Jeżeli zaś chodzi o prawdziwość tego, co tutaj jest napisane – to wszystko zostało przypieczętowane krwią Tego, który nam tę Księgę darował” (Hbr 9:17-21).

Chwiejny: – Otóż, sąsiedzie Uparty, zaczynam skłaniać się do powzięcia decyzji. Zamierzam pójść razem z tym człowiekiem i dzielić z nim przyszłe losy. Tylko mój towarzyszu, czy ty aby znasz drogę do tego upragnionego miejsca?
Chrześcijanin: – Drogę wskazał mi człowiek, który nazywa się Ewangelista. On polecił mi niezwłocznie ruszać do tej małej Bramy, która jest przed nami, tam otrzymamy instrukcje odnośnie dalszej drogi.
Chwiejny: – A więc chodźmy dobry sąsiedzie. – I poszli razem.
Uparty: – Ja wracam do domu. Takim fantastom wprowadzonym w błąd nie będę towarzyszyć.
Po odejściu Upartego Chrześcijanin i Chwiejny udali się w dalszą drogę po równinie rozmawiając ze sobą.

Chrześcijanin: – Powiedz sąsiedzie Chwiejny, jak czujesz się ze swym postanowieniem? Bardzo się cieszę, że udało mi się przekonać cię, że należy pójść ze mną. Jestem pewien tego, że i sam Uparty, gdyby odczuł, tak jak ja odczuwam, coś z mocy i grozy rzeczywistości dotąd jeszcze niewidzialnej, to nie oddaliłby się tak łatwo od nas.

Chwiejny: – Drogi sąsiedzie Chrześcijaninie, ponieważ nie ma nikogo poza nami dwoma, opowiedz mi jeszcze więcej o tym, co mamy objąć w posiadanie i jak będziemy się tym radować.
Chrześcijanin: – Ja raczej sercem to odczuwam, trudniej mi o tym mówić. Skoro jednak pragniesz się czegoś dowiedzieć, to przeczytam ci o tym z mej Księgi.
Chwiejny: – A czy jesteś pewien, że słowa tej Księgi są prawdziwe?
Chrześcijanin: – Tak, gdyż Księga ta została natchniona przez Tego, który nie kłamie” (Tt 1:2).

Chwiejny: – Dobrze powiedziane. Więc cóż to za dobra?
Chrześcijanin: – Leży przed nami nieskończone Królestwo. Otrzymamy wieczne życie, abyśmy mogli mieszkać w tym Królestwie bez końca (1Kor 15; Jn 10:27-29).
Chwiejny: – To pięknie. A co jeszcze?
Chrześcijanin: – Mamy otrzymać korony sprawiedliwości i szaty, które sprawią, że będziemy świecić jak słońce w królestwie Ojca naszego (2Tm. 4:8; Obj 22:5; Mt 13:43).
Chwiejny. – To wspaniałe! A co jeszcze?
Chrześcijanin: – Nie będzie już więcej ani płaczu, ani smutku, gdyż Ten, który jest Właścicielem tego miejsca, obetrze wszelką łzę z naszych oczu (Iz 35:10; 60:19-20; Obj 7:16; 21:4).
Chwiejny: – A jakie będziemy mieć tam towarzystwo?
Chrześcijanin: – Towarzyszami naszymi będą serafinowie i cherubowie (Iz 6:2, 1Tes 4:16-17, Obj 5:11), stworzenia, których sam widok olśni nasze oczy. Tam również spotkasz dziesiątki tysięcy tych, którzy do tego miejsca przyszli przed nami. Nikt nikomu nie będzie ubliżał, ale wszyscy będą pełni miłości i święci. Każdy chodzi przed obliczem Bożym i stoi w Jego obecności, jako przyjęty przez Niego na zawsze.

Tam właśnie zobaczymy Starszych w ich złotych koronach (Obj 4:4); zobaczymy święte dziewice ze złotymi harfami; zobaczymy ludzi, których w tym świecie porąbano na kawałki, spalono ogniem, których pożarły zwierzęta, czy zatopiło morze – a to wszystko stało się, bo umiłowali Pana Nieba, wszyscy oni będą szczęśliwi i przyodziani nieśmiertelnością, jakby świetną szatą. (Obj 14:1-5; Hbr 11:33-40)

Chwiejny: – Już samo słuchanie o tych sprawach wystarczy, aby serce napełnić radością! Ale czy tym istotnie będziemy się cieszyli? Jak dostaniemy się do grona tych, którzy w tym mają swój udział?

Chrześcijanin: – Sam Pan, Władca tego Kraju, zapisał to w tej Księdze, że da obfity udział w tych dobrach każdemu, kto naprawdę zechce je przyjąć (Iz 55:1-2; Jn 7:37; Obj 21:6; 22:17).
Chwiejny: – Dobrze, mój towarzyszu, rad jestem, że usłyszałem coś o tym niesamowitym dziedzictwie. Teraz chodźmy naprzód, nie zwalniajmy kroku.
Chrześcijanin: – Ale ja nie mogę iść tak prędko, jakbym pragnął, z powodu brzemienia, które znajduje się na moich plecach.

Zobaczyłem w moim śnie, że gdy tylko skończyli tę rozmowę, przybliżyli się do pewnego bardzo grząskiego bagna, które znajdowało się w pośrodku równiny, a ponieważ wcześniej nie zwrócili uwagi na to trzęsawisko – naraz obaj w nie wpadli.
Bagno to nosi nazwę Bagna Rozterki. Zaczęli się w nim przez pewien czas tarzać, z trudem poruszając się w lepkim brudzie, a Chrześcijanin, mając na plecach brzemię, zaczął na koniec topić się w błocie.

Wtedy Chwiejny odezwał się: – Ach, sąsiedzie Chrześcijaninie, gdzie my jesteśmy?
Chrześcijanin: – Szczerze mówiąc – nie wiem.
Po tych słowach Chwiejny poczuł się obrażony i z gniewem tak przemówił do swego towarzysza: – Czyż to jest to szczęście, o którym mi przed chwilą opowiadałeś? Jeśli już na samym początku naszej podróży natrafiliśmy na taką przeszkodę, to czego możemy się spodziewać pomiędzy dziś a końcem? Jeśli tylko mi się uda wydostać stąd żywym, to będziesz mógł posiąść ów wspaniały kraj sam – za siebie i za mnie!

Po tych słowach z całej siły zaczął wydobywać się z błota, aż wreszcie wyszedł z niego po tej stronie, która była najbliżej jego domu i poszedł. Chrześcijanin już go więcej nie zobaczył.

Został więc pozostawiony sam sobie usiłując wydostać się z Bagna Rozterki. Kierował się jednak do brzegu bardziej oddalonego od swego domu, a bliższego wąskiej Bramie, jednak nie był w stanie tego zrobić z powodu swego brzemienia.

Zobaczyłem jednak w moim śnie, że podszedł do niego ktoś, któremu na imię było Pomoc i zapytał go, co robi w bagnie.

Chrześcijanin: – Zostałem skierowany, mój panie, na tę drogę przez pewnego mężczyznę, o imieniu Ewangelista. On również nakazał mi udać się do małej Bramy, a to w tym celu, abym mógł uciec przed nadchodzącym gniewem. Niestety, w drodze do Bramy wpadłem tutaj …
Pomoc: – Dlaczego nie szukałeś schodów? (Iz 35:8).

Chrześcijanin: – Strach mnie pędził tak prędko, że obrałem najkrótszą drogę i wpadłem.
Pomoc: – A więc podaj mi Swą rękę! – Ująwszy go za rękę, wyciągnął z bagna, postawił na twardym gruncie (Ps 40:3) i pożegnawszy się z nim, odprawił w dalszą drogę.

Wtedy ja przystąpiłem do pana Pomoc, który go wydźwignął i odezwałem się do niego tymi słowy: – Jeśli poprzez to miejsce wiedzie droga z Miasta Zagłady do Ciasnej Bramy, jakże się to dzieje, że ten odcinek nie został dotąd naprawiony tak, aby biedni podróżni mogli dostać się tam bardziej bezpiecznie?

Na to on tak mi odpowiedział: – To błotniste trzęsawisko jest miejscem, którego nie da się naprawić, gdyż jest położone nisko i tu ustawicznie spływają szumowiny i brud, które towarzyszą świadomości grzechu. Dlatego właśnie miejsce to zwane jest Bagnem Rozterki, gdyż choć grzesznik został obudzony i ma świadomość swego stanu, że jest zgubiony, to jednak w duszy jego powstaje wiele trwóg, wątpliwości i rozmaitych myśli, które go pozbawiają odwagi – a wszystko to zbiera się i gromadzi na tym miejscu. Dlatego teren ten jest tak niebezpieczny.

Życzeniem Króla nie jest, aby teren ten miał takim pozostać. (Iz 35:3-4) Pracownicy, pod kierownictwem Inspektorów Jego Królewskiej Mości, już przeszło tysiąc sześćset lat usiłują go naprawić. O ile mi wiadomo naprawa ta pochłonęła materiał w ilości co najmniej dwudziestu milionów naładowanych wozów. Wydano miliony dobrych pouczeń, które bez ustanku są sprowadzane z wielu miejscowości należących do dominiów Króla; (fachowcy twierdzą, że są to najlepsze materiały do poprawy gruntu w tym miejscu). Wszystko to jest robione w celu dokonania naprawy tego terenu, a jednak pozostaje on nadal Bagnem Rozterki i takim już chyba zostanie, choć robią wszystko, co jest w ich mocy.

Co prawda, z rozkazu Prawodawcy, zostało umieszczonych kilka dobrych, solidnych schodów pośrodku tego trzęsawiska. Ale w porach, w których bagno wyrzuca wiele swych brudów, jak na przykład przy zmianie pogody, schody te trudno dostrzec. Bywa i tak, że ludzie wskutek zawrotów głowy, nie mogą na schodach ustać i wpadają w błoto, okropnie się brudząc – pomimo tego, że one tam są. Skoro się jednak dojdzie do Bramy, dalej teren nie jest już bagnisty.

Potem zobaczyłem w moim śnie, jak Chwiejny dotarł z powrotem do swojego domu. Przyszli do niego sąsiedzi, aby mu złożyć wizytę. Niektórzy z nich nazwali go mądrym człowiekiem. gdyż wrócił. Inni zaś nazwali go głupcem, gdyż zaryzykował wyruszenie w drogę wraz z Chrześcijaninem. Jeszcze inni wyśmiali jego tchórzostwo, twierdząc, że skoro zaczął robić pierwsze kroki na tej drodze pełnej przygód, to nie powinien był okazać się tak podłym, aby rezygnować z niej dla kilku trudności.
Tak więc Chwiejny siedział pomiędzy nimi. odgryzając się jak tylko umiał, aż poczuł się już bardziej pewny siebie. W końcu zmienili temat rozmowy i zaczęli wyśmiewać się z biednego Chrześcijanina poza jego plecami. To wszystko co się tyczy Chwiejnego.