Tymczasem Chrześcijanka wraz z dziećmi już się oddalała od miasta a Miłosierna szła razem z nimi.
– Moja droga – rzekła – uważam to za niespodziewany przywilej, że zdecydowałaś się opuścić progi swego domu, by mi choć trochę towarzyszyć.
Wtedy młoda Miłosierna (a była naprawdę młodziutka) odpowiedziała: – Gdybym miała całkowitą pewność co do celowości pójścia z tobą, nie wróciłabym już nigdy do miasta.

Moja kochana, – powiedziała Chrześcijanka – zechciej dzielić ze mną dalsze koleje życia. Dobrze wiem że błogosławiony będzie koniec naszej pielgrzymki. Mój mąż nie zamieniłby swego obecnego szczęścia za wszystko złoto, które można wydobyć z hiszpańskich kopalni. Na pewno też nie zostaniesz odrzucona, choć pójdziesz tylko na podstawie mojego zaproszenia. Król, który przysłał zaproszenie mnie i moim dzieciom, jest Bogiem pełnym łaski. Jeślibyś sobie tego jednak życzyła, to mogę cię przyjąć jako służebnicę i będziesz mogła pójść ze mną w tym charakterze, a wszystko moje będzie twoje. Zechciej tylko mi towarzyszyć.

Miłosierna: – Skąd będę jednak mogła mieć tę pewność, że zostanę przyjęta? Gdybym mogła otrzymać zapewnienie co do tej sprawy od kogoś, kto mógłby udzielić miarodajnych informacji, nie ociągałabym się ani chwili, ale poszłabym, ufając w pomoc Tego, który ma moc pomagać, choćby droga była nie wiem jak ciężka.

Chrześcijanka: – Dobrze więc, moja droga. Poradzę ci, co masz zrobić. Chodź ze mną aż do Ciasnej Bramy, a tam zasięgniemy co do ciebie dalszych informacji. Jeśli tam nie znajdziesz właściwej zachęty do dalszej drogi, będę zmuszona pogodzić się z tym, że powrócisz na swoje stare miejsce. Zapłacę ci również za twą grzeczność, którą okazujesz mnie i moim dzieciom, towarzysząc nam w tej drodze.
Miłosierna: – Pójdę więc i przyjmę to co się stanie. Oby Pan sprawił, aby przypadł mi los według życzenia serca Króla Nieba.

Wtedy Chrześcijanka rozradowała się w sercu swym, i to nie tylko z tego, że będzie miała towarzyszkę, lecz również i dlatego, że udało jej się skłonić serce tej biednej dzieweczki do umiłowania jej własnego zbawienia. I szły dalej razem. Po chwili Miłosierna zaczęła płakać.
Chrześcijanka zapytała ją więc: – Czemu płaczesz, moja siostro Miłosierna?
– Jakże tu nie płakać na myśl o stanie moich biednych krewnych, którzy jeszcze pozostają w naszym grzesznym mieście! A najbardziej smuci mnie myśl, że nie ma tam nikogo, kto by ich pouczył i powiedział im o sądzie i zagładzie.

Chrześcijanka: – Pielgrzymom przystoi mieć litość. Ty masz w twoim sercu takie same uczucia, jakie mój dobry Chrześcijanin w stosunku do mnie, gdy mnie opuszczał. On wielce się smucił bo ja nie chciałam zwracać uwagi na jego słowa, ani słuchać jego rad. Ale Pan Wszechświata zapamiętał jego łzy, i oto teraz ty i ja i te kochane dzieci, zbieramy ich owoce i dobrodziejstwa z nich pochodzące. Ufam, że i Twoje łzy nie będą daremne, gdyż Prawda tak powiedziała: Którzy siali ze łzami, żąć będą z okrzykami triumfu;gdy z płaczem rozsiewa lud dobre nasienie, przyjdzie z radością znosić będzie snopy swoje (Ps 126:5-6).

Wówczas Miłosierna powiedziała:

Niech Przewodnikiem będzie Pan, w najświętszej woli Swej
Do Bramy, stąd i w drodze mej do Świętej Góry tej.
Niech nie pozwoli nigdy, bym zboczyła z Jego dróg,
Od łask, aż dane będzie mi przekroczyć Nieba próg.
Daj Panie, moim. którzy tam stali się, aby wnet
własnością Twoją stali się, a Ty ich wyrwiesz z bied.

Chrześcijanka przyszła wreszcie do Bagna Rozterki, zatrzymała się i powiedziała: – To jest miejsce, w którym mój drogi mąż o mało nie udusił się błotem.
Zauważyła również, że pomimo rozkazu Króla, aby miejsce to uczynić bardziej dogodnym do przechodzenia dla pielgrzymów, było ono w jeszcze gorszym stanie, niż poprzednio.
Zapytałem więc w tym momencie pana Mądrego, czy istotnie było tak naprawdę.
– Tak jest – odpowiedział on – niestety, aż nazbyt prawdziwa to relacja. Jest bowiem wielu takich, którzy udają, że są pracownikami Królewskimi, że ich zadaniem jest naprawa Królewskiego gościńca, a zamiast kamieni przynoszą tu brud i kał, i w ten sposób zamiast naprawiać, jeszcze bardziej zabagniają to miejsce.

Gdy Chrześcijanka, wraz z swymi chłopcami stała, Miłosierna rzekła: – odważmy się na przejście. Tylko bądźmy ostrożni!

Tak więc, zwracając baczną uwagę na schody, z trudem i potykając się, przebrnęli na drugą stronę.
Chrześcijance jednak nie raz, i nie dwa, groziło wpadnięcie do błota. Przeszli jednak szczęśliwe, a w momencie, gdy znaleźli się na drugim brzegu Bagna, zdawało im się, że słyszą głos mówiący im:

Błogosławiona jesteś któraś uwierzyła, gdyż na pewno stanie się to, co powiedział ci Pan (Lk 1:45).

Poszli zatem dalej, a Miłosierna odezwała się do Chrześcijanki tymi słowy: – Gdybym miała tak pewną podstawę dla nadziei, że spotkam się przy Ciasnej Bramie z dobrym przyjęciem, jak ty, to zdaje mi się, że Bagno Rozterki byłoby zupełnie niestraszne.

– Dobrze ci tak mówić – odpowiedziała jej towarzyszka – ty masz twoje obawy, ja mam swoje. Niewątpliwie zaś, przyjaciółko, będziemy miały dosyć rozmaitych przeszkód, zanim dojdziemy do celu naszej podróży. Czy można sobie bowiem wyobrazić, aby tacy ludzie jak my, którzy sięgają po tak wspaniałą, pełną chwały przyszłość, mogli nie spotkać w swojej drodze wszelkiego rodzaju trudności i zgryzot z powodu napaści ze strony tych, którzy zarówno nas nienawidzą, jak i zazdroszczą.

Od tego momentu pan Mądry pozostawił mnie samego, tak że dalej sam snułem mą senną wizję.

Zdawało mi się więc, że widzę Chrześcijankę, Miłosierną i chłopców, zbliżających się do Bramy. Gdy już stanęli pod Bramą, niewiasty zastanawiały się w jaki sposób zawołać Odźwiernego i co mu powiedzieć, gdy im otworzy. Postanowiono, że zapuka Chrześcijanka, jako najstarsza, i że ona będzie rozmawiała w imieniu pozostałych z tym, który otworzy Bramę. Chrześcijanka zaczęła więc stukać, podobnie jak jej mąż swego czasu, i stukała tak jakiś czas.

Zamiast odpowiedzi usłyszeli jednak, szczekanie czującego ich bliskość psa. Rozejrzały się i dostrzegły go w pewnym oddaleniu, był tak ogromny, że bardzo się i niewiasty i dzieci przeraziły. Bali się pukać w dalszym ciągu, z obawy, że psisko rzuci się na nich. Stali więc wszyscy bardzo przygnębieni nie wiedząc, co robić. Pukać się bali ze strachu przed psem, wracać również się bali, gdyż przypuszczali, że gdyby Odźwierny zobaczył, że wracają, mógłby obrazić się na nich.

Dlatego postanowili ponownie zapukać i to pukać jeszcze gwałtowniej niż poprzednio. Wreszcie Odźwierny zawołał: – Kto tam?
W tej chwili pies przestał szczekać i otwarto im Bramę.

Chrześcijanka ukłoniła się nisko, aż do ziemi i rzekła: – Niechaj Pan nasz nie gniewa się na służebnice swoje za pukanie do jego Książęcej Bramy.
On zaś rzekł: – Skąd przychodzicie i czego sobie życzycie?
Na to odpowiedziała: – Przyszłyśmy z Miasta Zagłady, z którego pochodził Chrześcijanin, i w takim samym celu, to jest aby wejść przez tę Bramę, jeśli łaskawie pozwolisz, na drogę wiodącą do Niebiańskiego Grodu. Pragnę też zaznaczyć, że jestem Chrześcijanką, ongiś żoną Chrześcijanina, który już przebywa tam, w górze.

Gdy Odźwierny to usłyszał, ogromnie się zdziwił i rzekł: – Co? Nawet ta, która jeszcze niedawno miała tę drogę w nienawiści, stała się pielgrzymem?

Na to ona skłoniła głowę swą i rzekła: – Tak, a stały się nimi też i moje kochane dzieci.

Wówczas ujął ją za rękę i wprowadził ją do środka mówiąc: – Pozwólcie dzieciom przyjść do mnie, –  po czym zamknął Bramę. Następnie przywołał trębacza, który znajdował się nad Bramą, aby przywitał ich okrzykiem i radosnym trąbieniem, a gdy ten usłuchał, rozległy się szeroko dźwięki cudnej melodii (Lk 15:7).

Przez cały ten czas biedna Miłosierna stała na zewnątrz, cała drżąca, płacząc ze strachu, że została odrzucona. Ale gdy tylko Chrześcijanka została wpuszczona wraz z chłopcami, natychmiast zaczęła prosić o wpuszczenie do środka i Miłosiernej, mówiąc: – Mój Panie, mam ze sobą towarzyszkę, która wciąż jeszcze stoi na zewnątrz, a przyszła ona tutaj z takimi samymi zamiarami co i ja. Strasznie się boi sądząc, że nie wejdzie do środka, bo przybyła bez zaproszenia, podczas gdy do mnie Król mego męża posłał zaproszenie.

Tymczasem Miłosierna zaczęła się już tak bardzo niecierpliwić, że każda minuta wydawała jej się godziną. Przeszkodziła więc dalszym prośbom Chrześcijanki, sama pukając do Bramy. A pukała tak głośno, że Chrześcijanka się przestraszyła. Wtedy Odźwierny  zapytał: – Kto tak wali w bramę? Chrześcijanka odpowiedziała: – To jest właśnie moja przyjaciółka.

Otworzył więc bramę i wyjrzał, a oto Miłosierna leżała przed bramą omdlała – tak bardzo przeraziła ją myśl, iż Brama nie zostanie jej otworzona. Wtedy ujął ją za rękę i rzekł: – Dzieweczko, ja tobie mówię wstań!

Panie – odrzekła Miłosierna – ja omdlewam, już prawie nie ma we mnie życia.
On jednak odpowiedział jej, że ktoś pewnego razu tak się wyraził: Gdy ustawała we mnie dusza moja, wspomniałem na Pana, modlitwa moja przyszła do Ciebie, do Świętego Domu Twojego (Jon 2:8).

Nie bój się! – powiedział – Wstań śmiało na nogi i powiedz mi, po co przyszłaś?
Miłosierna: – Przyszłam aby posiąść to, do czego nie zostałam w ogóle zaproszona, w taki sposób jak moja przyjaciółka Chrześcijanka. Jej zaproszenie pochodzi od samego Króla, moje zaś od niej. Dlatego obawiam się, że pozwoliłam sobie na zbyt dużo.
Odźwierny: – Czy ona prosiła cię, abyś z nią poszła aż do tego miejsca?
Miłosierna. – Tak jest, i jak widzisz Panie, przyszłam. Jeśli więc jest jeszcze dla mnie jakieś zmiłowanie lub odpuszczenie grzechów, to proszę cię, zechciej nim obdarzyć twą biedną służebnicę.

Wówczas ujął ją ponownie za rękę. delikatnie wprowadził do wnętrza i rzekł: – Wstawiam się za tymi wszystkimi, którzy we mnie wierzą, niezależnie od tego, w jaki sposób przychodzą do mnie.
Następnie zwrócił się do tych, którzy stali obok mówiąc: – Przynieście coś orzeźwiającego dla Miłosiernej, coś, czego zapach mógłby ją uchronić przed ponownym omdleniem. Przynieśli jej pęczek mirry. który powąchawszy ożywiła się zupełnie.

Tak więc zostali przyjęci przez Pana na początku drogi i Chrześcijanka i jej chłopcy i Miłosierna, a Pan łaskawie rozmawiał z nimi.

Wtedy rzekły one da Niego: – Żałujemy za nasze grzechy i błagamy Pana naszego o przebaczenie, a także prosimy o poinformowanie nas, co mamy czynić dalej.

– Ja Odpuszczam – Odpowiedział – i słowem i czynem. Słowem, którym jest obietnica odpuszczenia, czynem zaś dzięki temu, w jaki sposób je wyjednałem. Weźcie to pierwsze z warg moich wraz z pocałunkiem, a to drugie tak, jak wam to będzie pokazane” (PnP 1:2; Jan 20:20).

Potem widziałem w moim śnie. jak im udzielił wielu dobrych nauk i rad, którymi się bardzo ucieszyły. Zaprowadził je również na wierzch Bramy, skąd im pokazał dzięki jakiemu czynowi zostały zbawione; obiecał też, że ten widok zobaczą jeszcze raz ku swemu pocieszeniu, gdy pójdą kawałek dalej tą drogą.

Potem zostawił je na chwilę same w przewiewnej altanie, gdzie zaczęły ze sobą rozmawiać. Chrześcijanka rozpoczęła tymi słowy: – O Boże! Jakże jestem szczęśliwa. żeśmy się tutaj dostały.
Miłosierna. – Jest wspaniale,  ja jednak mam powód, aby wprost skakać z radości!
Chrześcijanka: – Był taki moment, gdy stałam przed Bramą pukając a nikt nie odpowiadał, że pomyślałam, iż cały nasz trud był daremny. Zwłaszcza wtedy. gdy to wstrętne psisko tak na nas ujadało.
Miłosierna: – Dla mnie zaś najstraszniejszy był ten moment, gdy widziałam, że wy zostaliście przyjęci do Jego łaski. a ja pozostałam na zewnątrz. Zdawało mi się, że wypełniło się to, co jest napisane: Dwie będą mleć we młynie, jedna będzie wzięta, a druga zostawiona (Mt 24:41). Musiałam się powstrzymać z całej siły, aby nie krzyczeć: Zgubiona, jestem zgubiona! Bałam się również pukać w dalszym ciągu. Gdy jednak spojrzałam na napis widniejący nad Bramą, nabrałam odwagi. Pomyślałam również, że albo zapukam raz jeszcze, albo umrę. A więc zapukałam, choć nie wiem jak, gdyż duch mój w tym momencie już walczył ze śmiercią.
Chrześcijanka: – Ty nie wiesz jak pukałaś, ale zapewniam cię, że pukanie Twoje było tak gorliwe, że jego odgłos aż mnie przestraszył. Pomyślałam sobie, że jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam takiego stukania. Pomyślałam nawet, że będziesz chciała wejść przemocą i wziąć Królestwo szturmem” (Mt 11:12).
Miłosierna: – Czyż nie postąpiłby tak samo każdy, kto znalazłby się w takiej samej strasznej sytuacji? Widziałaś przecież, że zamknięto przede mną Bramę i że w pobliżu znajdował się ten okropny pies. Któż więc, będąc tak słabego ducha jak ja, nie pukałby z całej siły? Ale powiedz mi proszę, co Pan odpowiedział na tę moją brutalność? Czy nie gniewał się na mnie?
Chrześcijanka: – Gdy usłyszał przeraźliwy odgłos twego dobijania się, na twarzy Jego pojawił się cudny, niewinny uśmiech. Odniosłam wrażenie, że to, co zrobiłaś, bardzo mu się spodobało, a nie widać było żadnej oznaki, aby był niezadowolony.

Zastanowiło mnie tylko, po co On trzyma takiego psa. Gdybym to jednak wiedziała przedtem, może nie miałabym dosyć odwagi, aby zachować się tak, jak się zachowałam. Ale teraz jesteśmy już tu, wewnątrz, więc raduję się tym z całego serca.

Miłosierna: – Jeśli pozwolisz, to zapytam Go, gdy przyjdzie tutaj znowu, po co trzyma w Swoim dziedzińcu takiego wstrętnego kundla. Mam nadzieję. że nie zrozumie źle mego pytania.

– 0 zrób to – zawołały dzieci – i staraj się Go przekonać, aby tego psa się pozbył, boimy się bowiem, że nas pogryzie, gdy będziemy stąd odchodzili.

Gospodarz wrócił do nich, a Miłosierna upadła przed Nim na twarz, oddała Mu pokłon i rzekła: – Niechaj przyjmie Pan mój ofiarę chwały z warg moich” (Oz 14:2).
On zaś rzekł do niej: – Pokój tobie, powstań.
Ona jednak pozostała w poprzedniej pozycji i rzekła: – Sprawiedliwym jesteś, o Panie, gdy wylewam biegania moje przed Tobą. Pozwól jednak, że będę mówiła z Tobą o decyzjach Twoich. Dlaczego trzymasz tak okrutnego psa w Twoich posiadłościach? Przecież na jego widok takie niewiasty i dzieci jak my, mogłyby wprost uciec od Twej Bramy ze strachu.

Odpowiedział na to: – Właścicielem tego psa jest ktoś inny, trzymają go też na gospodarstwie należącym do kogoś innego, ale znajdującym się bardzo blisko stąd. Pielgrzymi moi słyszą tylko jego szczekanie. Należy on do właściciela zamku, który widzicie tam opodal, ale może przybiec aż pod bramę. Przestraszył on swoim szczekaniem już niejednego szczerego pielgrzyma. Właściciel tego psa nie trzyma go z miłości – ani do mnie, ani do moich pielgrzymów, ale w celu odstraszenia ich od przyjścia do mnie, pukania do Bramy i wejścia do środka. Bywało też, że pies ten urwał się z łańcucha i trapił niektórych z pośród tych, których miłuję. Znoszę to wszystko cierpliwie.

Pielgrzymom moim zawsze też przychodzę z pomocą na czas, tak że nie pies może uczynić z nimi tego, do czego jego natura go skłania. Ale cóż, moja Odkupiona, jestem tego zdania, że gdybyś nawet o tym wszystkim, i jeszcze o wielu innych okolicznościach wiedziała przedtem, to jednak nie ulękłabyś się psa. Przecież żebrak idący od drzwi do drzwi, raczej ryzykuje narażenie się na szczekanie, a nawet pogryzienie przez psa, niż zrezygnuje z nadziei otrzymania datku. Czyż więc pies, i to pies znajdujący się na innym dziedzińcu, pies, którego szczekanie obracam ku pożytkowi pielgrzymów, miałby was powstrzymać od przyjścia do mnie? Wszak ja wyrywam ich z paszczy lwów, zachowuję ich dusze – jedyne ich dobro. (Ps 35:17; 22:21).
Na to odpowiedziała Miłosierna: – Wyznaję że byłam tego nieświadoma. Powiedziałem coś, czego nie rozumiałam. Przyznaję, że Ty czynisz wszystko dobrze.

Potem Chrześcijanka zaczęła rozmawiać z Panem na temat ich dalszej podróży i pytać o drogę. Wreszcie Pan nakarmił ich, umył im nogi i pokierował ich kroki Swoimi śladami, podobnie jak uczynił to poprzednio z Chrześcijaninem.