Czasami, przeglądając statystyki odwiedzin naszej strony znajduję, że ktoś tak wyszukiwał w googlach: „baptyści nienawidzą katolików”albo „baptyści nie lubią katolików”.
To smutne, że ktoś tak myśli. Gdyby tak było oznaczałoby, że jesteśmy obłudnikami, sprzeciwiającymi się słowu Pana Jezusa, który powiedział: Miłujcie ludzi, nawet tych którzy was nie rozumieją, źle życzą a nawet nienawidzą”.
Nie zgadzanie się z kimś nie oznacza nienawiści. Jest raczej polem dyskusji, do budowy przestrzeni wzajemnej tolerancji i wspólnego działania dla chwały Bożej, szczególnie, gdy łączy nas Biblia.
Instytucjonalnie, Baptyści są kościołem, który wyrósł z nurtu XVI – wiecznych ruchów reformacyjnych w łonie Kościoła Zachodniego (Rzymskiego), a jest tylko jednym z wielu nurtów. Odrzuciliśmy naleciałości, które, jak wierzymy Kościół Rzymski zaabsorbował na przestrzeni wieków, a były to nauki ludzkie a nie Boże.
W czym utożsamiamy się z Kościołem Rzymskim:
- W byciu poddanym Słowu Bożemu.
- W zgodnej z Pismem Świętym nauce starożytnych Ojców (gdy nauczali w prawdzie Słowa Bożego – gdyż wielu z nich zdarzało się coś dodawać do nauki Pańskiej)
- W starożytnej doktrynie Kościoła (Wschodniego i Zachodniego) dotyczącej Boga, człowieka, zbawienia i czasów ostatecznych.
Od czego się odżegnujemy:
- Przede wszystkim od nauki, że kościół (np. reprezentowany przez sobór), nie może się mylić. Wprawdzie pierwsze cztery sobory powszechne – zajmujące się podstawową doktryną chrześcijańską błędu nie popełniły, lecz następne – już niekoniecznie.
- Rozwinięciem powyższego było twierdzenie, że Rzymski kościół występując oficjalnie – nie może się mylić, a nawet ma uprawnienia wprowadzać nowe nauki, będące tylko luźną interpretacją Pisma Świętego.
- Wszystkie nauki Rzymu, które odrzuciliśmy (uzurpowanie sobie przez Biskupów Rzymu władzy Św. Piotra, kult Maryi i Świętych, Sakramenty – jako źródło zbawienia oraz episkopalny system organizacji i zarządzania kościołem), wywodzą się właśnie z błędnych przekonań punktu 2 – że to kościół a nie Pismo Święte ma ostateczny autorytet w sprawach wiary.
Jednocześnie odnosimy się z pełnym szacunkiem do Kościoła Rzymskiego, rozpoznając w nim i dawniej i dziś wielu ludzi szczerze kochających Boga i wybranych przez Boga.
Na przestrzeni historii dostrzegamy jednak w Kościele Rzymskim wielu przywódców i ich gorliwych naśladowców, którzy z powodu niewiedzy, niebiblijnej nauki, nadgorliwości a często z żądzy władzy czy pragnienia nagród tego świata, prześladowali prawdziwych wierzących. I nie mówię tu tylko o Rzymskim Trybunale Inkwizycji ale np o eksterminacji setek tysięcy ludzi: Albigensów (ci być może byli heretykami – wszystkie źródła zniszczono), Waldensów, Husytów, Mennonitów czy Hugenotów.
Dostrzegamy wśród Rzymskich Katolików przeświadczenie o prymitywizmie (co również znaczy „prostactwie”) protestantów, ponieważ nie posiadają oni pewnych atrybutów Kościoła Rzymskiego (sukcesja biskupów, inaczej pojmowana Komunia Św. nazywanie środków łaski – sakramentami , posiadanie „kapłanów” którzy żyją w celibacie itp itd).
Dla nas jest to pewne kuriozum, gdyż większość z tych w.w. „chwał” Rzymskiego Katolicyzmu, nijak ma się do życia z Bogiem i wiary, tak jak ją rozumiemy – wiary zakorzenionej w Słowie Bożym i chrześcijańskiej miłości.
Choć więc różnimy się doktryną od Rzymskich Katolików, nigdy nie mamy w sobie nienawiści, czy niechęci do ludzi jako takich. Jesteśmy gotowi współpracować i razem służyć, aby przynosić chwałę Bogu.
Z drugiej strony jesteśmy misyjni, tj staramy się aby słowo Boże przemawiało do ludzi niewierzących [którzy (w Polsce) najczęściej są formalnymi Rzymskimi Katolikami].
Nikt jednak nie może zabraniać nam głosić Chrystusa Ukrzyżowanego.
Przykłady nietolerancji są po obu stronach i często wynikają z poczucia wyższości osoby, która osądza drugiego:
Nadgorliwy baptysta powie na przykład, że Katolik:
- tworzy sobie innych bogów, wspierając się w modlitwie religijnym wizerunkiem (np. obrazem, krzyżem itp),
- mówiąc, że komunia św. jest ofiarą za grzechy, rozmywa wyjątkowość ofiary Chrystusowej na krzyżu,
- modląc się do Maryi czy zmarłych świętych, czyni sobie zabronione obiekty kultu, bo modlić możemy się tylko do Boga.
Nadgorliwy Rzymski Katolik powie, że Baptysta:
- poniża Chrystusa nie uznając Bożego namiestnika w osobie Papieża,
- depcze Chrystusa, bo nie uznaje Eucharystii za dosłowne Ciało i Krew Chrystusa, tak jak robi to kościół Rzymski, i że w sumie nie ma dla niego nadziei u Boga, bo to bluźnierca,
- nie podporządkowuje się nauczaniu naszego Papieża Jana Pawła II, nie uznaje Maryi za Królową Polski, w związku z czym gardzi wszystkim, co w naszym narodzie polskim najlepsze i najcenniejsze i w sumie nie może się nazywać patriotą.
Tak więc mamy rów niechęci – po ludzku mówiąc – nie do zasypania, ale co niemożliwe jest u ludzi możliwe jest dla Boga.
Jako przykład pozytywnego (nie samolubnego) działania przytoczę to, że baptyści, gdy modlą się o duchową odnowę wśród Polaków, nie proszą Boga, żeby ci, gdy się nawrócą zasilili „ich” kościoły. Ważniejsze jest aby ludzie prawdziwie uwierzyli w Boga w Trójcy Jedynego i poszli za Nim na całego. To Bóg znajdzie im najlepsze miejsca w chrześcijańskich wspólnotach.
Przykładem pozytywnego działania, którego sam doświadczyłem jako młody student, była rozmowa w pociągu z bogobojną katoliczką, która po dłuższej rozmowie na temat wiary, gdzie widać było, że ma inne przekonania, powiedziała: Idź za radą św. Augustyna „Kochaj i rób co chcesz”. Pamiętam jej zachęcającą postawę do dzisiaj.
PS.
Chcę też nadmienić, że wielkim problemem w Kościele Rzymskim jest nieznajomość Pisma Świętego. Kulturowo można to zobrazować ostatnio wywołaną w mediach propozycją, aby świadek w sądzie składał przysięgę na Biblię, że będzie mówił prawdę.
To co było prawdą w USA 50 lat temu, że większość ludzi, przysięgając na Biblię zdawało sobie sprawę, że łamiąc tą przysięgę „zadziera” z Bogiem. U nas prawdą nie było to NIGDY, bo w Polsce Pismo Święte nie było i nie jest dla zwykłych zjadaczy chleba symbolem Boga i prawdy.
Dlatego w przedwojennej Polsce świadek w sądzie przysięgał na Krzyż i Matkę Boską – bo temu zbluźnić się bał.
Przeciętny Rzymski Katolik został nauczony takiego myślenia: Biblii ani nie zrozumiem ani nie zinterpretuję poprawnie, robi to za mnie Papież i Biskupi, no i Prezbiter (ksiądz) w kościele. Więc nie będę czytał, bo to tylko spowoduje pytania, wątpliwości i kłopoty.
Tylko, że to ma się nijak do nauczania samej Biblii, że mamy ją poznać, jej być posłuszni, że jest to Słowo Boga – żywe i skuteczne.
Oto przepaść ignorancji, którą staramy się gorliwie zasypywać publikacjami na naszej stronie internetowej.
serdecznie wszystkich pozdrawiam
i życzę wytrwałości w pielgrzymce wiary
Darek
administrator strony internetowej